Pomysł powstania Młodzieżowej Rady Miasta budzi ogromne emocje. Na ostatniej sesji Rady Miejskiej usunięto punkt obrad dotyczący właśnie tej Rady, czym kolejny raz opóźnia się proces wcielenia tego organu w życie.
Poniżej rozmowa z przedstawicielami młodych ludzi, którzy zaangażowali się konstruowanie statutu – Aldoną Hapczyk i Jurandem Nowakiem. Ci licealiści martwiący się o losy swojego pomysłu, opowiadają o swoich planach, marzeniach i obawach. Bo nawet tak młodzi ludzie wyrażają opinię, że temat staje się przedmiotem politycznych przepychanek.
Emilia Tura: Skąd pomysł na Młodzieżową Radę? Czy to Wasz pomysł, czy ktoś Wam, go podrzucił?
– Aldona Hapczyk, Jurand Nowak: Zaczęło się tak, że w zeszłym roku, kiedy byłam w gimnazjum, mój kolega z Sosnowca wrzucił artykuł o działaniu takiej rady w Sosnowcu. Zaczęłam czytać na ten temat, o takich radach w całej Polsce, przeglądałam statuty, które już teraz znam na pamięć. Po feriach odważyłam się sama pójść do Urzędu Miasta. Pani na recepcji powiedziała mi, bym poszła do P. Ewy Zuber, przewodniczącej Komisji Edukacji. Zaczęłyśmy rozmawiać, Pani Ewa mi opowiedziała, że już kiedyś był taki pomysł. Powoli się to rozkręcało, ja wieczorami układałam statut. Zaczęły się spotkania wśród przyjaciół i z nimi również pracowaliśmy nad statutem.
– W jaki sposób namówiliście znajomych?
– Poszłam potem do liceum, P. Zuber powiedziała o tym różnym uczniom, dołączyli się znajomi ze szkoły i spoza. Napisałam petycję na temat uchwały intencyjnej i zebrali się też ludzie z Gimnazjum nr 1 i z LO3. Tym gronem poszliśmy na komisję edukacji, potem wystosowaliśmy pismo z Wydziału Edukacji. Poszedł ten list do wszystkich szkół, by przyszli przedstawiciele na spotkanie. Powstała grupa, w której się wspieramy. Na spotkanie do urzędu przyszły osoby naprawdę zainteresowane.
– Sami wpadliście na to, żeby napisać statut własnoręcznie?
– Pokierowano nas tak, że jeśli chcemy pracować nad radą, musimy przedstawić statut. Pierwszą datę Komisji zaproponowano w ferie, i wtedy prawie nikogo nie było. W ogóle, wszelkie decyzje dotyczące nas, zapadały większością głosów, którą mają radni PO, SDJ i WDJ.
– Właśnie, ile razy wam to tak przedłużano nie z Waszej winy?
– Przede wszystkim ustalano niewygodne terminy, dla nas niewygodne, ze względu na naszą szkołę, ferie i święta. Była ta komisja edukacji w lutym – wtedy dwie osoby mogły przyjść, oczywiście nie przełożono terminu, ale zaproszono nas dopiero na marcową komisję.
– Słyszałam, że prawnik sprawdzał wasz statut i że całkiem nieźle poradziliście sobie z jego skonstruowaniem?
– Spotykaliśmy się w urzędzie między innymi z Panem Miką, poza tym spotykaliśmy się w MDK na Osiedlu Stałym. Powiedział nam co powinno się znaleźć w statucie, czasami się ze sobą zgadzaliśmy, czasami nie, i zmierzam do tego, że na którymś spotkaniu widzieliśmy się z prawnikiem, poprawił pewne drobne błędy, ale statut w całości wygląda tak, jak my to sobie wymyśliliśmy. Wszystkie nasze pomysły zostały.
– No właśnie, niestety, można odnieść wrażenie, że niektórzy radni traktują Was troszeczkę jak małe dzieci, które nie do końca wiedzą co robią i muszą jeszcze dużo pracować. A jednak to w całości Wasz projekt.
Na jakie problemy natrafialiście podczas pracy nad Radą Młodzieżową? Problemy z zewnątrz, ale i Wasze rozterki.
– Największym problemem była dla nas kwestia tego, ile osób z danej szkoły powinno wchodzić do Rady. Było kilka opcji – 2:0, 2:1 i 2: 2. Liczby te wyrażają stosunek przedstawicieli szkół ponadgimnazjalnych, do gimnazjów. Przyjęliśmy opcję, że do Rady wchodzi dwóch przedstawicieli z liceum i jeden z gimnazjum. Musieliśmy ograniczyć tę liczbę, bo gdyby wchodziły dwie osoby z gimnazjum również, to rada wyniosłaby ogromną ilość członków.
– Bardzo dobrze znacie się na tym wszystkim i widzę, że jest wielu ludzi, którzy się interesują tymi sprawami.
– Tak, bywały takie sytuacje, że proszono nas, by przyszły na dane spotkanie 3 osoby, a było tylu chętnych, że przychodziliśmy w końcu w 6, 7 osób. Musieliśmy w ostatniej chwili odmawiać zainteresowanym.
– Dlaczego takie problemy Was spotykają? Z czego wynikają te wszystkie utrudnienia, mimo widocznego gołym okiem Waszego zaangażowania i wiedzy?
– Być może niektórzy radni boją się konkurencji. Może boją się, że bylibyśmy dla nich opozycją w pewien sposób. My się nie boimy odezwać, potrafimy się zmobilizować i nie chcemy się poddawać. Może utożsamiają nas z pewnymi środowiskami w Jaworznie, których oni nie lubią, a my się od tego odcinamy.
– Wybraliście sobie patronat Prezydenta. W różnych miastach są różne patronaty: Prezydenta lub Rady Miejskiej. Dlaczego akurat taki patronat?
– Prezydent to organ sam w sobie, a rada natomiast jest organem kolegialnym. To prezydent wyznacza osobę, która ma się nami zająć. Rada to zbyt duży organ, do tego okropnie podzielony. Świetnie ujął to Pan Tadeusz Kaczmarek, który stwierdził, że my to sami, na własne życzenie zrezygnowaliśmy ze współpracy z Komisją Edukacji I Radą Miejską.
Uważamy, że prezydent jest zdolny do wyznaczenia jednego pełnomocnika, który będzie za nas odpowiedzialny. A gdyby patronem była Rada Miejska, kiedy zwrócilibyśmy się do na przykład dwóch radnych, mogłyby powstawać konflikty. Byłyby niesnaski, dlaczego zwróciliśmy się akurat do tych radnych, a nie innych. Teraz byłoby bardzo trudno się dogadać z całością rady.
Jak było spotkanie młodzieży z samorządów uczniowskich w naszym liceum, to pan Prezydent był bardzo pozytywnie nastawiony do tego pomysłu, jeśli sami się za to zabierzemy.
– Dlaczego zatem ciągle wytyka się Wam błędy?
– Wytknięto nam niejasności, jeśli chodzi o ustalenie górnej granicy wiekowej, co jest bzdurą, ponieważ jest ona równa z ukończeniem nauki w szkole. Tego nie da się konkretnie sprecyzować, bo po prostu są szkoły ponadgimnazjalne, które trwają 4 lata, więc wiek ukończenia szkoły, jest różny.
– Jakie zatem rozwiązanie zaproponowali Radni?
– Nie, nie zaproponowali żadnego! To jest zwykle tak, że jak oni wytykają nam jakiś błąd, to nie proponują nam zmiany.
Tylko raz była taka propozycja, kiedy to stwierdzono, że ograniczyliśmy szanse młodzieży uczącej się w Jaworznie, w stosunku do tej uczącej się poza Jaworznem. Mamy tam taki punkt, bardzo dokładnie opisany, że osoba, która mieszka w Jaworznie, ale uczy się np. w Katowicach, ma prawo przyjść do jaworznickiej szkoły, złożyć prośbę o zgodę do dyrektora i również z tej szkoły kandydować. Uważam, że to nie jest ograniczanie szans, bo w każdej szkole będą kampanie wyborcze, w których zainteresowani będą mogli się przedstawić.
Pan Radny Tarabuła zaproponował, że te osoby, powinny wybrać same spośród siebie przedstawicieli i żebyśmy dorzucili dwa mandaty do osób spoza.
A przecież radny dobrze wie, że takie gremia powinny być wybierane w wyborach. A to jest nie fair, bo osoba z Jaworzna, spośród 200, 300 uczniów musi uzbierać głosy. Tym bardziej, że głupio faworyzować osoby uczące się poza miastem. To nasza Młodzieżowa Rada i jeśli uczniowie wybrali szkoły w naszym mieście, to również o czymś świadczy, nie można tu zatem nikogo faworyzować. To ma też promować Jaworzno.
Jak już będzie taka Rada, na co będzie miała wpływ, czym będziecie się zajmować i jak to będzie wyglądało w praktyce?
W statucie mamy napisane, że jesteśmy organem opiniotwórczym, doradczym. Chodzi o to, żeby opiniować organizowanie różnych imprez, tak, byśmy mogli wyrażać swój głos i potrzeby. Moglibyśmy dyskutować na różne tematy. By młodzież zaczęła żyć w tym mieście. Byśmy nie byli postrzegani jako ktoś, kto tylko siedzi przed komputerem. Ludzie bardzo chcą, byśmy wtedy organizowali przeróżne warsztaty, happeningi. Młodzież ma poczucie, że nie ma na nic wpływu i to jest potrzeba własnego, realnego głosu. Oczywiście, istnieje obawa, że nasza opinia może być pomijana, stwierdzamy to chociażby po tym, jak nam to radni utrudniają. A my jesteśmy przyszłym elektoratem tych ludzi i nasz głos byłby dla nich bardzo pomocny.
Jak się odnosicie do pomysłu powstania Rady Seniorów?
Mimo, że pomysł pojawił się po naszym pomyśle, nie traktujemy tego, jak kopiowania pomysłu. Każdy ma prawo do takich inicjatyw i to dobrze, że ludzie chcą się angażować w życie miasta. Ważne tylko, żeby takich inicjatyw nie wykorzystywać podczas politycznych potyczek. Aczkolwiek, myślimy, że dziwnym trybem zostało to przepchnięte, szybko, nagle. Podczas, gdy nam radni opozycji wytykają najmniejszy błąd i rzekomo dbają o staranność projektu, jednocześnie w ogromnym pośpiechu przegłosowują Radę Seniorów, co do której statutu również jest wiele zarzutów. Mamy wrażenie, że jesteśmy dla nich po prostu niewygodni, takie sprawiają wrażenie. Starają się nas jak najbardziej odłożyć w czasie. Mamy napisane w statucie, że wybory powinny się odbyć do 1 października. Jeśli to nie wejdzie teraz na sesji, to nie mamy szans, aby w tym roku Rada Młodzieżowa wystartowała. My byśmy chcieli usłyszeć od krytykujących alternatywy – pomysły rozwiązań. Bo póki co, to jest czysta krytyka, takie odnosimy wrażenie, po to, by ten pomysł opóźnić.
Co chcielibyście jeszcze przekazać czytelnikom?
Celem Rady Młodzieżowej jest upowszechnianie demokracji. Uświadamianie młodych ludzi. Żeby zauważyli, że żyjemy w naprawdę dobrym mieście, które bardzo prężnie się rozwija i którego my, młodzi, nie postrzegamy jak prowincji, ale miejsce, w którym chcemy żyć. Zabolało nas określenie Pana Radnego Tarabuły, że jesteśmy radą Prezydenta. Nie uważamy się za taką radę, nie oddajemy się pod władzę Prezydenta, niemniej bardzo go szanujemy ze względu na to, że traktuje nas jak partnerów, a nie wrogów.
Poza tym chcemy przekazać ogromne podziękowania, naszej grupie. Za zaangażowanie i wiarę w naszą siłę. Że tak świetnie ludzie z innych szkół z nami się zintegrowały i tak ochoczo zainteresowały się tematem. Nie spodziewaliśmy się takiego odzewu. Poza tym chcemy też podziękować naszemu przyszywanemu wujkowi Panu Zbigniewowi Mice, za ogromne wsparcie i pomoc w realizowaniu naszych zamysłów.
Chcemy odnieść się jeszcze do artykułu ,,Przyzwoici mieszkańcy i przereklamowana młodzież’’ autorstwa Józefa Matysika
Uważamy, że Pan „redaktor” jest chyba zawieszony w innym świecie i realia towarzyszące powstawaniu młodzieżowej rady miasta są mu obce. Pan Matysik nigdy nie był na komisji edukacji kiedy występowaliśmy, nigdy zapewne nie czytał naszego statutu. W artykule zarzucono nam, że działamy pod dyktando Pani Radnej Ewy Zuber, jednocześnie obrażając nasze wysiłki – ciężką wielogodzinną pracę uczniów z prawie wszystkich jaworznickich szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. To nie „prezydenccy radni” (choć to określenie chyba urąga randze kogoś kto jest dziennikarzem od kilkunastu lat) usiłowali wnieść projekt statutu. To starania młodzieży i tylko młodzieży spowodowały, że taki wniosek miał pojawić się na sesji. Statut nie zawiera błędów – był budowany pod okiem urzędników, a na koniec został sprawdzony przez radcę prawnego. Statut jest napisany bardzo dobrze. To nieprawda, że jesteśmy nieoczytani i niedoświadczeni. Ktoś tu chyba lubi przyporządkowywać własne cechy innym osobom. Wątpię by autor wyżej wymienionego znalazł poparcie jakiejkolwiek osoby, która poświęciła czas na pisanie naszego statutu. Włożyliśmy w projekt MRM bardzo dużo wysiłku i jest nam bardzo przykro, że nasze starania określa się mianem wielkiej mistyfikacji i zarzuca nam się, że jesteśmy niedemokratyczni.
Wywiad pochodzi ze strony www.mojejaworzno.pl (czytaj więcej)